Kiedy sen staje się jawą, brutalnym zetknięciem z rzeczywistością. Willy Caballero od przeszło kilku lat zaprzestał na ambicjach klubowego bramkarza numer 1. Odkąd opuścił Malage zetknął się na własne życzenie z rolą rezerwowego. Nie pomogło mu nawet odejście z Manchesteru City, w którym zapunktował piłkarsko po tym jak zastąpił kompromitującego się Caludio Bravo. Po wygaśnięciu kontraktu wybrał Chelsea Londyn zadowalając się rolą drugoplanową.
Z wiadomych tylko dla samego zainteresowanego powodów wybrał kierunek solidnego rezerwowego bramkarza. Może to samoświadomość jego umiejętności bramkarskich, podeszły wiek piłkarza-bramkarza albo multum innych czynników (tygodniówka, prestiż, aktywność, motywacja, presja) zadecydowała, że wolał kolejny raz (po Manchester City) występy w FA CUP i EFL Cup.
To miała być kolejna przygoda, tym razem w Londynie pozbawionego wielkiej presji i wysiłku rezerwowego, który coraz to większymi krokami zbliża się do piłkarskiej emerytury. Nic z tych rzeczy. Caballero otrzymał propozycję, o której już najprawdopodobniej przestał marzyć, został powołany na Mistrzostwa Świata 2018 we Francji. Przy absencji Sergio Romero został wybrany pierwszym bramkarzem reprezentacji Argentyny. O problemie pozycji bramkarza w Argentynie może świadczyć fakt, że pierwszoplanową rolę otrzymał 37-latek, który w sezonie 2017/2018 rozegrał łącznie 13 meczów tracąc 11 bramek, rozgrywając zaledwie trzy spotkania w Premier League.
Wydarzenia jak z filmu. Wystarczyło tylko dobrze odegrać swoją rolę i Caballero na zawsze wpisałby się w historię narodowej piłki nożnej w Argentynie, gdzie ta dyscyplina sportu to święto narodowe.
Sam przestał marzyć o wielkiej karierze (chyba, że dla niego samego obecność w Manchester City czy Chelsea Londyn to wyżyny jego piłkarskich aspiracji) sprowadzając się do rezerwowego i gdy już nie on sam, ale inni dołożyli wszelkich starań (pod przymusem), aby osiągnął sukces, zmarnował szanse kompromitując się na francuskich boiskach. Stał się wrogiem numerem jeden w Argentynie i pośmiewiskiem całego świata. Zapamiętany zostanie z meczu z Islandią, w którym popełnił mniej spektakularny błąd, ale przede wszystkim z katastrofalnym wykopem piłki w meczu przeciwko Chorwacji, który zakończył się podaniem do przeciwnika i utratą bramki.
Możliwe, że przed tymi Mistrzostwami Świata o Willy Caballero za kilka lat nie wielu by pamiętało, bo nie zrobił żadnej wielkiej kariery. Teraz jest pewne, że zostanie na bardzo długo zapamiętany, jako jeden z najgorszych bramkarzy mundialu i patrząc na statystyki jego zawodowej kariery nic nie wskazywało, że te senne marzenie ma przełożenie na rzeczywistość.